
Na stronie głównej Facebooka Parafii Św. Mateusza w Smoszewie pojawiła się informacja, że bardzo niski stan Wisły odsłonił leżący w jej korycie ogromny głaz narzutowy na granicy wsi Miączyn i Miączynek, a jednocześnie parafii Smoszewo i Chociszewo. Nasz Zespół Redakcyjny Ziemi Czerwińskiej zainteresował się tą naszą osobliwością przyrody nieżywionej, zwłaszcza, że zobrazowana została świetnymi zdjęciami. Korzystając ze sprzyjającej aury postanowiliśmy przeprowadzić pierwszy rekonesans i poinformować o nim naszych Czytelników. W wyprawie łódką tzw. „pychówką” na ów tajemniczy głaz wzięli udział: Jan Misiun – pasjonat historii, Mariusz Ciećwierz – sołtys Wychódźca i Pan Teodor Ferski – mieszkaniec Miączynka, w roli kapitana łodzi. Posłuchajmy ich relacji…
„Dzięki uprzejmości i gościnności Państwa Agaty i Tomasza Knocińskich dotarliśmy bez przeszkód na brzeg królowej polskich rzek na miejsce nieopodal głazu. Tam czekał już na nas ze swoją łodzią Pan Teodor Ferski ze swoim nieodłącznym czworonożnym przyjacielem Guciem. Wsiedliśmy do łodzi i popłynęliśmy. Po drodze pan Teodor obecnie fantastyczny, pełen energii emeryt, wielki miłośnik rzeki Wisły opowiadał nam historie o jakich nawet nam się nie śniło. Dowiedzieliśmy się zatem, że to właśnie o tą przeszkodę rzeczną rozbijały się od wieków płynące z nurtem rzeki tratwy, łodzie, szkuty, galary, barki i berlinki… a nawet statki rzeczne. Pokolenia miejscowych rybaków z Miączynka zapalały światła, latarnie naftowe na tym kamieniu, by ostrzec przed niebezpieczeństwem. Dowiedzieliśmy się też, że niegdyś głaz ten leżał nieco bliżej brzegu, natomiast nieopodal na wzgórzu stał kościół i w jego pobliżu było stare cmentarzysko, a całkiem do niedawna miejsca te upamiętniała stara, ciekawa, zabytkowa kaplica. Gdy dopłynęliśmy już do celu niechętnie odleciała siedząca na grzbiecie głazu wielka czapla i odpłynęła dostojnie siedząca na nim chmara dzikich kaczek i innych ptaków. A sam głaz…? To jest po prostu KOLOS, którego tylko wierzchołek wystaje z nurtów Wisły! Zanurzone do końca 3 metrowe wiosło ledwo dotknęło dna rzeki… taka tam głębia. Głaz stożkowo rozszerza się w kierunku dna Wisły. W czasie ustawiania zniczy zauważyliśmy ślady po minerskich odwiertach wykonanych przez okupantów niemieckich i przygotowaniach do wysadzenia tego pięknego cudu natury. Tam na miejscu odnosi się wrażenie, że głaz jest gigantyczny!
Nasza przedłużająca się wizyta chyba nie spodobała się miejscowym wiatrom… nagle zaczęły wiać mocniej popędzając tym samym ciemne burzowe chmury. Musieliśmy wracać i pożegnać się z tym tak niezwykle urokliwym miejscem… jakby pełnym rzecznych wirów i innych odczuwalnych zawirowań. Wracaliśmy podziwiając piękno okolicznej przyrody, refleksy słoneczne na wodzie, piękne wysokie skarpy brzegu Wisły w Miączynku i… nadciągające ciemne chmury.”
Relacja:
Jan Misiun – pasjonat historii,
Mariusz Ciećwierz – sołtys Wychódźca.
Państwa liczne telefony popierające pomysł wydobycia tego głazu i uczynienia z niego pomnika przyrody nieożywionej powiązanego z historią przepraw przez Wisłę wojsk króla Władysława Jagiełły są miłym dowodem naszego lokalnego patriotyzmu. Dziękujemy za to… bo dochodzą nas „słuchy”, że są chętni, by głaz ten wydobyć i zabrać z naszej ziemi czerwińskiej! Więcej szczegółów o tym GŁAZIE RYCERZA SASINA (bo tak go już nazwano) w opisach do zdjęć z wyprawy na ową „wiślaną rafę”.
Tekst:
Ryszard Gortat
Dariusz Umięcki
Marcin Łątka
Relacja z wyprawy:
Jan Misiun
Mariusz Ciećwierz
Zdjęcia:
Mariusz Ciećwierz
Opracowanie:
Marcin Łątka
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie