Reklama

RÓBCIE TO CO LUBICIE NAJBARDZIEJ

Wywiad z Mieczysławem Duszczykiem przeprowadziła Monika Szafaryn

 

- Jak długo zajmował się pan kajakarstwem?

- Mnóstwo czasu - ponad pięćdziesiąt lat. Przyznam, że nie zawsze jako zawodnik, ale i trener. 

- Coś musiało natchnąć pana do uprawiania tego sportu. Co to było?

- Wszystko zaczęło się w roku 1962. Mieszkałem w Warszawie na Powiślu, niemal przy samej rzece. Chodząc do szkoły codziennie przyglądałem się kajakarzom. Cały czas ćwiczyli i stawali się coraz lepsi, a ja zapragnąłem być taki jak oni. Znaleźć pasję i ją pielęgnować.

- Jak wiadomo, sport wymaga wyrzeczeń. Pan też musiał coś poświęcić?

- Jeśli mam być szczery, to muszę powiedzieć, że nie, ponieważ jeśli ktoś robi to co kocha, nie ma miejsca na jakiekolwiek poświęcenia czy wyrzeczenia. To się po prostu robi, nie myśląc w kategorii "wyrzeczenie", ale przyjmując jako codzienność. Wielu słynnych sportowców mówi o wspomnianych trudach i znojach - owszem, czasem jest naprawdę ciężko, ale to przecież tylko jedna z wielu części ich pracy, której sami się podjęli, bo ją uwielbiają.

- I oprócz tego pracy, która jest bardzo czasochłonna.

- Tak, nie przeczę. Ja sam trenowałem, gdy tylko mogłem. Nigdy nie liczyłem na to, że zostanę mistrzem świata czy Polski, ale wiedziałem, że nie odpuszczę - zwyczajnie nie chciałem. Najważniejsze było to, aby stawiać poprzeczkę coraz wyżej i pokonywać własne granice.

- Bez wątpienia było to pańskie hobby, ale czy po drodze nie stało się sposobem na życie?

- Może nie sposobem na życie, bo wtedy nijak się z tego wyżyć nie dało, ale w jakiś sposób kajakarstwo i ja staliśmy się nierozłączni.

- A sport to nie tylko zawodnik, ale także trener. Próbował pan być tym drugim, prawda?

- Tak. Spotkałem kiedyś niesamowitego chłopaka - silny, wysoki - bo w kajakarstwie jest to bardzo istotne - a przy tym nieprzeciętnie zdolny. Okropnie wtedy żałowałem, że zamiast tych dziewiętnastu czy dwudziestu lat nie miał dwunastu lub trzynastu. Gdybym spotkał go kilka lat wcześniej, nie wahałbym się ani chwili.

- I co pan teraz czuje patrząc na młodzież? Nie tylko uprawiającą kajakarstwo, ale również każdą inną dyscyplinę.

- Jest mi żal lat, które minęły. W czasach mojej świetności, że się tak wyrażę, młodzi ludzie kochali sport i poświęcali mu dość dużo czasu. Teraz ciężko coś zorganizować, bo zwyczajnie nie ma chętnych. To przykre.

- Więc co motywowało pana do dalszej pracy?

- Przede wszystkim chęć samodoskonalenia. Nie robiłem sobie nadziei na wielkie wygrane, ale mimo to, chciałem stawać się coraz lepszy w tym, co robiłem. Stawiałem sobie pojedyncze cele, a następnie powoli do nich dążyłem.

- Teraz, jako człowiek z doświadczeniem, co chciałby pan przekazać młodzieży - nie tylko kochającej sport, ale całej generacji?

- Myślę, że najważniejsze jest to, aby być jak najlepszym w tym, co się robi, bo wtedy - prędzej czy później - ktoś na pewno to dostrzeże. Życzę wam, młodym pokoleniom, żeby wasze życie opierało się na wartościach, które cenicie najbardziej. Jeśli będziecie wytrwali w tym co robicie, zostaniecie nagrodzeni.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo e-Wyszogrod.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do