
Z księdzem Andrzejem Kobylińskim, profesorem Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, rozmawia Łukasz Perzyna
- Zanim spytam o sposób przeżywania tegorocznych świąt wielkanocnych, nawiążę do Wielkiej Nocy sprzed trzech lat: kiedy nagle pojawiły się u nas miliony ukraińskich uchodźców szukających ocalenia przed wojną Putina, przeważały wśród nich zdecydowanie kobiety i dzieci. I nagle wielu Polaków dowiedziało się, że ci przybysze, przed którymi teraz otworzyliśmy drzwi swoich domów, świętują wprawdzie w innym terminie, ale to samo, co my przecież? Wzruszające było oglądanie ukraińskich rodzin niosących bazie, dzieci z koszykami ze święconką, chociaż podobno nawet nie był to wcześniej tradycyjny ukraiński zwyczaj?
- To była rzeczywiście wyjątkowa Wielkanoc, ta przed trzema laty. Z jednej strony czuliśmy lęk przed wojną. Przecież na przestrzeni dziejów Polacy wielokrotnie boleśnie doświadczyli jej dramatycznych skutków. Z powodu naszego położenia geograficznego między Niemcami a Rosją dobrze wiemy, jak giną ludzie w bombardowanych domach, jak wyglądają spalone wioski i miasta. Z drugiej strony wielką sprawą okazała się chęć pomocy ludziom uciekającym przed piekłem agresji rosyjskiej. Przed trzema laty pokazaliśmy jako naród i społeczeństwo naszą najlepszą stronę. Okazaliśmy cnotę staropolskiej gościnności. Do przyjęcia w naszych wioskach i miastach kilku milionów ludzi nie były potrzebne specjalne obozy dla uchodźców. Nasze zaangażowanie wzbudziło powszechny podziw i zachwyt w świecie.
- W tym roku Wielkanoc okaże się, jeśli tak można powiedzieć, nieco bardziej zwyczajna?
- Chyba nie do końca. Niestety, w wymiarze międzynarodowym obecny rok jest jeszcze bardziej skomplikowany niż dramat, który przeżywaliśmy przed trzema laty. Owszem, częściowo ustąpił szok spowodowany wybuchem krwawej wojny w Ukrainie, ale dzisiaj mamy coraz większą świadomość tego, że narasta realne ryzyko III wojny światowej. Ludzie zaczynają dostrzegać możliwość ewentualnej wojny Stanów Zjednoczonych z Chinami. Na naszych oczach toczy się intensywny konflikt wielkich mocarstw o władzę nad światem. Obecna zmiana polityki zagranicznej Waszyngtonu oznacza koniec ładu w świecie, który obowiązywał od 1989 r., a częściowo od zakończenia II wojny światowej.
- Czego można się teraz spodziewać?
- Wszystko wskazuje na to, że w ciągu najbliższych kilkunastu lat powstanie nowy porządek międzynarodowy, w którym poszczególne mocarstwa (USA, Chiny, Rosja, Indie, Unia Europejska itd.) określą swoje strefy wpływów militarnych i gospodarczych. Świat przechodzi od modelu jednobiegunowego, w którym jedynym supermocarstwem i hegemonem po zburzeniu Muru Berlińskiego w 1989 r. były Stany Zjednoczone, do modelu wielobiegunowego, w którym o losach świata będzie decydować kilka mocarstw. Nie wiadomo jeszcze, komu zostanie „oddana” Europa Środkowo-Wschodnia. Być może w trakcie negocjacji amerykańsko-rosyjskich, prowadzonych w Arabii Saudyjskiej, zapadają kluczowe decyzje dotyczące losów naszego kraju w najbliższych dziesięcioleciach. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć efektu toczących się tam rozmów politycznych. Ale czujemy, że groźba III wojny światowej wisi nad nami jak miecz Demoklesa.
- Jak Ksiądz Profesor ocenia świadomość wyjątkowości świąt wielkanocnych, odczuwaną przez Polaków? Czy docenia się ich wszystkie znaczenia i przesłania?
- Wszystko zależy od grupy wiekowej. Z głębszym rozumieniem Wielkanocy jest bardzo dobrze wśród ludzi starszych, gorzej w średnim pokoleniu i źle wśród dzieci i młodzieży. Wraz z postępującą sekularyzacją wiele się zmienia w naszej religijności. Niestety, Polska ma pierwsze miejsce na świecie, gdy chodzi o szybkość procesu porzucania wiary i religii przez młode pokolenie w porównaniu z religijnością ludzi starszych. Te głębokie zmiany pokoleniowe dobrze widać m.in. w sposobie przeżywania świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Warto jednak dodać, że pomimo tych negatywnych zjawisk ciągle jesteśmy najbardziej religijnych krajem w całej Unii Europejskiej.
- Potoczne rozumienie tych świąt, nawet te żółte kurczaczki i skojarzenie z wiosną, nie są sprzeczne z tym, co Kościół katolicki mówi o znaczeniu Wielkanocy?
- Zdecydowanie tak. Fakt historyczny, że Jezus Chrystus zmartwychwstał, wiąże się z tajemnicą odrodzenia, nowego życia, zwycięstwa życia nad śmiercią. Chrześcijanie wierzą, że życie człowieka nie kończy się wraz z pogrzebem i złożeniem ciała lub prochów na cmentarzu. W znaczeniu ściśle religijnym święta wielkanocne umacniają wiarę chrześcijan w życie pozagrobowe. Ale tajemnica odrodzenia, celebrowana w trakcie świąt Zmartwychwstania Pańskiego, ma także znaczenie uniwersalne, humanistyczne, ogólnoludzkie. Dotyczy możliwości uwolnienia nas od stresu, lęku, cierpienia. Wielkanoc w tym szerokim znaczeniu łączy się z nadzieją, że możliwa jest pozytywna zmiana naszego życia osobistego, małżeńskiego, rodzinnego i zawodowego. W naszej szerokości geograficznej święta wielkanocne jako święta nadziei łączą się także z wiosną, która oddziałuje na nasze zmysły. Słyszymy śpiew ptaków, widzimy zieleń na polach i łąkach, czujemy zapach kwiatów. Odejście zimy i początek wiosny to w pewnym sensie zwycięstwo życia nad śmiercią. To zwycięstwo ukrytych sił przyrody przypomina nam o potrzebie zwycięstwa w naszym życiu światła nad ciemnością i dobra nad złem.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie