Reklama

Najbardziej dumny jestem niewątpliwie z parafian - wywiad z ks. prof. dr hab. Rafałem Bednarczykiem

Miałem ogromną przyjemność spotkać się i porozmawiać na wielu płaszczyznach z proboszczem Parafii Rębowo oraz wykładowcą akademickim na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie – ks. prof. ucz. dr hab. Rafałem Bednarczykiem. W naszej konwersacji poruszyliśmy kwestie związane m.in. z funkcjonowaniem Parafii Rębowo czy pracą księdza profesora na uczelni. Spotkanie zaowocowało wysnuciem wielu intrygujących refleksji związanych z omawianymi tematami i poruszaną problematyką. Zapraszam wszystkich serdecznie do lektury.

B.S. Na samym początku chciałbym zapytać ks. prof. o okoliczności objęcia funkcji proboszcza w Parafii Rębowo.

R.B. To była dla mnie duża niespodzianka. Zupełnie nagle w maju 2017 roku zmarł mój poprzednik – śp. ks. Jan Augustynowicz. Zwykle zmiany proboszczowskie w diecezji dokonują się w czasie wakacyjnym. Wówczas byłem pracownikiem Kurii Diecezjalnej i w tej sytuacji Biskup Płocki Piotr Libera zaproponował mi, żebym jeszcze przed wakacjami objął funkcję proboszcza parafii Rębowo. Dotąd zajmowałem sprawami związanymi z katechezą, przyjeżdżałem na parafie i do szkół na wizytacje, miałem też sporo obowiązków biurowych. Ponieważ pomału kończył się rok szkolny, mogłem objąć parafię na początku czerwca. Odbył się ingres, a po nim rozpoczął się normalny rytm pracy duszpasterskiej.

B.S. Jak wygląda kooperacja ks. prof. z parafianami i jak przekłada się ona na funkcjonowanie Parafii Rębowo?

R.B. Tego typu parafie wymagają współpracy. Każda parafia to nie jest wyłącznie sprawa proboszcza. Konieczna jest współpraca pomiędzy duchownym czy duchownymi, a świeckimi. Bez takiej kooperacji na dłuższą metę nie da kierować parafią. Nie można wychodzić z założenia, że da się samemu wszystko wymyślić i zrobić. Ja tak do tego podchodzę. Oczywiście sprawy remontowe, które trzeba było podjąć, były omawiane z radą parafialną i parafianami. Trzeba było zastanowić się co jest pilne, co jest szczególnie ważne i jak to rozwiązywać. Tego wsparcia doświadczałem wiele, ponieważ parafianie się organizowali, aby pomóc w pracach przy plebanii czy przy kościele. Bez nich większość tych rzeczy byłoby niemożliwe do zrealizowania. Kooperacja jest potrzebna również na płaszczyźnie duszpasterskiej - inicjatyw, które mają służyć temu, żeby to życie parafialne i duchowe mogło się rozwijać. Ten obszar moim zdaniem ma jeszcze większe znaczenie, ponieważ jest bardziej wymagający, zarówno dla jednej, jak i drugiej strony. Bez wzajemnego poszukiwania różnych propozycji duchowego ożywienia parafii jej rola uległaby dużemu spłaszczeniu.

B.S. Co najbardziej napawa dumą ks. prof. w parafii oraz co można uznać za największe sukcesy w ostatnim czasie? Czy są to jakieś zrealizowane inwestycje czy być może inne kwestie?

R.B. Najbardziej dumny jestem niewątpliwie z parafian. Są rzeczy, z których można być zadowolonym z punktu widzenia wykonanych prac. Uważam, że najbardziej efektowną i ważną pracą jest renowacja ołtarza głównego. To było coś, co i dla nas wszystkich było dużym zaskoczeniem, a jednocześnie czymś, z czego dziś możemy być dumni. Ołtarz główny kościoła w Rębowie należy do ciekawszych tego typu obiektów na naszym terenie, bowiem powstał na początku XVII wieku w stylu manierystycznym. Był to taki krótki okres w dziejach sztuki, pomiędzy renesansem a barokiem. Od niepamiętnych lat posiadał on kolorystykę białą z elementami złoconymi. Po przeprowadzeniu prac konserwatorskich i badaniach najstarszych warstw malarskich udało się ustalić, że pierwotna kolorystyka była w tonacji ciemno-niebieskiej tzw. błękit królewski. Tę barwę przywrócono temu ołtarzowi i dodatkowo dodano oryginalne złocenia, co daje efektowny wyraz. Jest to coś, co rzeczywiście robi ogromne wrażenie - nie tylko na mieszkańcach Rębowa, ale również na ludziach z zewnątrz i osobach, nawet jeśli nie są znawcami sztuki. Na pewno jest to obiekt, który wzbudza podziw. Duże znaczenie miała także wymiana pokrycia dachu na gont. Gdy patrzymy na kościół od strony trasy z Wyszogrodu, to jego wygląd robi kolosalne wrażenie. Bryła jest dostojna, majestatyczna. Drewniany gotyk też ma swoje niezwykłe piękno i z pewnością ten kościół dzisiaj może być przedmiotem dumy. To, co uważam za szczególnie cenne, to reaktywowanie i rozwój – Koła Żywego Różańca. Grupa istnieje i spotyka się systematycznie. Są to ludzie, którzy poprzez modlitwę i swoje zaangażowanie w kościele chcą się rozwijać duchowo i służyć. Powodem dumy jest dla nas także Orkiestra Dęta OSP Rębowo, która wciąż się rozwija. Inną grupą parafialną, która coraz bardziej się aktywizuje, jest asysta procesyjna. Wiele wnosi w życie nasze wspólnoty Koło Gospodyń Wiejskich. Takich rzeczy jest wiele i każda z nich jest niezwykle cenna z punktu widzenia parafii.

B.S. Pełnienie posługi kapłańskiej to z pewnością wyróżnienie i wyjątkowy dar. Chciałbym zapytać o przebieg procesu dojrzewania do decyzji o swojej przyszłości i wyboru właśnie tej, a nie inne drogi. 

R.B. Nie miałem znaczących znaków, żebym już od dzieciństwa wiedział, że chcę być księdzem. Ta decyzja dojrzewała we mnie. W VI klasie szkoły podstawowej rozpocząłem służbę ministrancką. Wtedy zaczęły pojawiać się pierwsze impulsy powołania kapłańskiego. Jednak to ciągle jeszcze nie było we mnie przesądzone. Zaczęły się w moim życiu wyjazdy oazowe czy piesze pielgrzymki na Jasną Górę. Dopiero gdzieś w trzeciej klasie liceum ogólnokształcącym odczułem, że to jest ta droga. Zastanawiając się nad innymi rozwiązaniami żadne nie było dla mnie na tyle silne, jak właśnie to, które ostatecznie wybrałem. 

B.S. Oprócz pełnienia funkcji proboszcza Parafii Rębowo jest również ks. prof. wykładowcą na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Jak wyglądały początki kariery naukowej oraz jaki jest główny obszar badań naukowych ks. prof.?

R.B. Rozpoczęło się to wszystko z momentem, kiedy jako młody ksiądz po dwóch latach pracy na parafii zostałem przez biskupa Stanisława Wielgusa skierowany na KUL (Katolicki Uniwersytet Lubelski) na studia doktoranckie z katechetyki. Był to rok 2000. Swój doktorat obroniłem pięć lat później. W tym czasie już zacząłem pracę w Kurii Diecezjalnej w Płocku. Przez kilka lat nie miałem kontaktu z pracą stricte naukową. Nie rezygnował jednak z okazji do pisania artykułów naukowych i opracowań. W 2009 roku otrzymałem pierwsze zajęcia zlecone z katechetyki na Wydziale Teologicznym UKSW (Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie). Wkrótce potem zostałem zatrudniony na pół etatu, a następnie na pełnym etacie. Moją dziedziną naukową jest katechetyka w szerokim jej spektrum. Zajmuję się teorią katechetyczną, prowadzę zajęcia z metodyki katechetycznej. Są także wykłady z katechetyki materialnej, historii katechezy czy katechezy młodzieży. Jest to dziedzina bardzo ciekawa, która łączy się z pedagogiką, psychologią, filozofią czy z historią. W tych wszystkich obszarach trzeba się umieć umiejętnie odnaleźć. Dziedziną, która zawsze była mi bliska – jest historia. Stąd w pewnym momencie zajmując się katechezą i historią katechezy podjąłem się pracy, która była poświęcona Prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu. Była to praca habilitacyjna, w której zająłem się myślą Błogosławionego Kardynała Stefana Wyszyńskiego na temat jego wizji praw, zadań i obowiązków rodziny w stosunku do wychowania religijnego dzieci. Pozwoliło mi to zagłębić się, zarówno w myśl ks. Prymasa, jak i w historię jego życia. 

  B.S. Zapewne łączenie dwóch funkcji – proboszcza oraz wykładowcy nie jest czymś prostym i oczywistym. Jak udaje się ks. prof. pogodzić te dwa stanowiska?

R.B. To jest możliwe. Praca w parafii w normalnym trybie związana jest przede wszystkim z posługą duszpasterską, ze sprawowaniem mszy świętej czy czynnościami sakramentalnymi. Nie powoduje to licznych kolizji z obowiązkami akademickimi. Zdecydowanie bardziej absorbujące jest to, co związane jest z wszelkimi pracami remontowymi w parafii. To wiąże się z zabieganiem o różne źródła ich dofinansowania, o ile jest to możliwe. Absorbujące jest przygotowanie dokumentacji oraz sama organizacja prac. W przypadku uczelni wiele rzeczy opiera się na systematyczności. Dobrze przygotowane wykłady tworzą bazę, na której można się oprzeć w kolejnych latach. Nie zwalnia to jednak z obowiązku ich aktualizowania. Potrzebny jest czasem, aby się naprawdę wyłączyć, skupić się, coś napisać. Zdarzają się też rzeczy dodatkowe - konferencje, wykłady, wystąpienia w różnych miejscach i to też trzeba wykonać. 

B.S. Czy mógłby ks. prof. wskazać osobę, która była dla ks. prof. wzorem, bądź mentorem? 

R.B. Dla mnie takimi wzorami, inspiratorami byli księża, z którymi się zetknąłem jeszcze jako młody chłopak, zanim poszedłem do seminarium. Patrzyłem zarówno na proboszcza już nieżyjącego, wspaniałego, z niezwykłym poczuciem humoru – ks. kanonika Henryka Czepczyńskiego. Wśród księży, którzy pracowali w tamtych latach w Żurominie było wiele ciekawych osobowości, które wpływały na mój sposób myślenia o Kościele. Wśród nich był także ks. prałat Janusz Mackiewicz, obecnie dziekan dekanatu wyszogrodzkiego i proboszcz w Żukowie. Tym osobom zawdzięczam wiele. W seminarium duchownym poznałem wielu profesorów. Zachwycali mnie swoją pasją naukową, stylem myślenia, elokwencją. Dawali oni taki szlif myślenia w zakresie teologii czy historii. Inni pokazywali drogę rozwoju, porządku duchowego, że w życiu kapłańskim trzeba iść za Chrystusem drogę modlitwy, służby, przyjęcia zobowiązań oraz ewangelicznej wrażliwości na drugiego człowieka. Bardzo trudny byłoby mi wymienić jedną osobę. Osobą, dzięki której rozwinęła się moja pasja naukowa, był mój pierwszy dyrektor Wydziału Katechetycznego, obecnie profesor i rektor UKSW – ks. Ryszard Czekalski.

B.S. Jak układa się współpraca ks. prof. ze studentami?

R.B. Miło jest zauważać gesty ze strony studentów, że moje zajęcia przypadają im do gustu i są nimi zainteresowani. Oczywiście wszystko zależy od dwóch stron. Staram się jak najlepiej wypełniać swoje obowiązki i zadania. Próbuję zaciekawić, stawiam problemy, wchodzę z nimi w dialog, pokazuję różne rozwiązania, styl myślenia, jak można do pewnych rzeczy spróbować podejść. Osoby, które wybierają specjalizację katechetyczną, na ogół wiedzą, po co przyszli. To sprawia, że te zajęcia są dla nich ważne. Pod tym względem mam jak najlepsze odczucia. Ufam, że tak samo jest z drugą stroną. Nie zawsze wszystko w stu procentach się udaje. 

B.S. Jakie są zainteresowania i pasje ks. prof.?

R.B. Obszar moich zainteresowań jest dość szeroki. Ciekawi mnie świat, jego historia i piękno. Lubię podróżować. W Rębowie udało mi się zorganizować kilka bardzo udanych wyjazdów pielgrzymkowych. Byliśmy w Ziemi Świętej, więc było to z pewnością wydarzenie o dużym znaczeniu. Tam Ewangelię czuje się inaczej. Smakuje ona zupełnie inaczej. To na pewno było głębokie doświadczenie. W roku ubiegłym pomimo trwającej pandemii udało się zebrać grupę odważnych i pojechać z nimi do Włoch. Przyniosło to moc niezwykłych przeżyć. Dzięki temu, że w tym czasie do Włoch przybywało niewielu turystów, mogliśmy tak wiele zobaczyć. Byliśmy przy grobie św. Jana Pawła II i mogliśmy tam świętować stulecie jego urodzin. Dotarliśmy na Monte Cassino, do Neapolu, San Giovanni Rotondo czy Lanciano. W Neapolu nasza przewodniczka zdradziła nam, że jak opowiadała swoim kolegom, że będzie miała grupę z Polski to oni jej gratulowali i cieszyli się razem z nią. W obecnym roku celem naszej pielgrzymki była Hiszpania i Portugalia. Odwiedziliśmy Fatimę, Santiago de Compostela, Cordobę czy Sevillę. Cenię sobie również muzykę klasyczną, ale oczywiście to nie jest jedyny rodzaj muzyki, której słucham. Książki to także moje naturalne środowisko. Trzeba czytać dla własnego rozwoju, a przy pracy naukowej to jest zwykły warsztat. Na koniec dodałbym swoją pasję do biegania. Mam swoją ulubioną trasę w okolicach Kamionu. To daje dużą dawkę relaksu i poprawia kondycję. 

B.S. Zakończył się trwający 30 lat proces beatyfikacyjny kard. Stefana Wyszyńskiego. Jakie jest zdaniem ks. prof. największe przesłanie bł. Prymasa Tysiąclecia Stefana Wyszyńskiego?

R.B. „Rodzina Bogiem silna” – to zdanie jest takim zwornikiem programu duszpasterskiego kard. S. Wyszyńskiego. Ksiądz Prymas w czasie Wielkiej Nowenny przed Millenium Chrztu Polski kładł nacisk na to, aby obudzić, uporządkować i wzmocnić życie religijne Polaków. Przypominał, aby na pierwszym miejscu stawiać Boga, być wiernym Ewangelii, krzyżowi czy Kościołowi. Równolegle stawiał rodzinę jako wspólnotę życia i wiary. Prymas był bardzo czuły i wrażliwy na tematy związane z rodziną. Podkreślał, że jeżeli rodzina będzie zdrowia i silna, to wtedy będzie też zdrowy naród oraz państwo. Wydaje mi się, że i dzisiaj to zdanie powinniśmy starać się na nowo przyjąć. Powinniśmy wzmacniać to, co ma stanowić o sile rodziny także dzisiaj. Błogosławiony Kardynał Stefan Wyszyński mówił też, że trzeba być wolnym od nienawiści, i że nie można pozwolić na to, aby człowiek znienawidził drugiego człowieka. Jest to właśnie jedno z najważniejszych dla mnie przesłań. Kard. S. Wyszyński powiedział w Archikatedrze Warszawskiej 24 czerwca 1966 roku, że „Ten zwycięża, kto miłuje”, a kto nienawidzi – przegrał. Jeżeli ktoś próbuje drugiego człowieka zniszczyć to on przegrał, a ten, który leżał przytłoczony, jak Chrystus - zwyciężył. To też komponuje z tym, co zostało przypomniane w czasie homilii beatyfikacyjnej Prymasa Wyszyńskiego, jak to dotarła do Niego kartka z płonącej stolicy w trakcie Powstania Warszawskiego, na której znalazł to zdanie – „Będziesz miłował”. Tutaj jest tak naprawdę wszystko. Nawet gdy mówimy o miłości, że trzeba być w niej radykalnym i bardziej wymagającym od siebie.

B.S. Co sądzi ks. prof. o długości procesu beatyfikacyjnego patrona naszej uczelni? Czy zdaniem ks. prof. jest on długi czy stosunkowo krótki?

R.B. Biorąc po uwagę to, w jakim tempie został ogłoszony świętym Papież Jan Paweł II, to oczywiście można powiedzieć, że ten czas jest zdecydowanie dłuższy. Myślę, że sama beatyfikacja jest działaniem Opatrzności Bożej. W tym czasie, jaki przeżywamy teraz dane jest nam zwrócić się w stronę Prymasa oraz możemy coś z Niego zaczerpnąć. Dziś powinniśmy poszukać w nim czegoś, co przyczyni się do naszego ubogacenia. W tym znaczeniu myślę, że trudno wskazywać czy jest to długi czy krótki okres. Jest to nasze subiektywne odczucie. Można powiedzieć, że św. Jadwiga na swoją kanonizację czekała blisko sześćset lat, więc jest to bez porównania.

B.S. W 2014 roku został ks. prof. laureatem Nagrody Stowarzyszenia Wydawców Katolickich FENIKS w kategorii „Multimedia” za pracę: Multimedialna katecheza dla dzieci w wieku 5-9 lat. Mógłby ks. prof. przybliżyć nam nieco okoliczności zdobycia tego wyróżnienia?

R.B. Do uczelni zgłosiła się firma, która zajmowała się przygotowaniem materiałów multimedialnych na potrzeby lekcji religii w szkołach. Pod względem pedagogicznym mieli bardzo dobre podstawy i doświadczenie. Działali praktycznie na całym świecie, dzięki wspaniale rozwiniętym kontaktom. Za sprawą kontaktu z katechetami w ich głowach zrodziła się myśl, że ta dziedzina nie ma jeszcze rozwiniętego zaplecza multimedialnego. Po prostu brakowało materiałów, które wypełniłyby brakującą przestrzeń. Wtedy na naszej uczelni powstał komitet, który rozpoczął współpracę z tą firmą. Do wspomnianego komitetu prócz mnie należeli również - ks. prof. Dariusz Kurzydło, Pan Doktor Mateusz Tutak oraz Pani Doktor Dorota Sys. Wspólnie z przedstawicielami firmy zaczęliśmy opracowywać koncepcję materiału i w efekcie powstało bardzo interesujące dzieło. Miało ono służyć obustronnemu uczeniu się. Dzieci uczyły swoich dziadków posługiwania się komputerem i wykonywania określonych zadań, natomiast dziadkowie mieli pomagać swoim wnukom zrozumieć pewne prawdy wiary. Zadaniem było tworzenie platformy wzajemnej edukacji i integracji międzypokoleniowej. Ten pomysł został doceniony, a samo dzieło wyróżnione tą prestiżową nagrodą. 

B.S. Czego mógłbym życzyć ks. prof.?

R.B. Myślę, że przede wszystkim tego, abym nie stracił swej życiowej pasji, wzmacniał w sobie żar wiary w Boga, w ludzką dobroć i że to, co robię, pozwala mi spełniać wolę Boga.

B.S. Tego Księdzu Profesorowi serdecznie życzę. Bóg zapłać za wspólną rozmowę.

R.B. Również serdecznie dziękuję.

 

Wywiad przeprowadził – Bartosz Smółka

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo e-Wyszogrod.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do