
,,Choć podróż długa same trudy wróży, nikt nie doznał przygody bez trudów podróży” powiedział niegdyś Johann Wolfgang van Goethe i zapewne każdy podróżnik wie ile trudnych chwil i niekiedy dramatycznych decyzji niesie ze sobą podróż w nieznane. Dziś prawdziwość tych słów potwierdzają „Antykonformiści z Sercem” – Marcin Kątniak (28 l.) i Marcin Łątka (28 l.), którzy w sierpniu bieżącego roku pokonali na rowerach liczącą niemal 2000 km trasę z Wyszogrodu do Watykanu, aby ratować życie ciężko chorych dzieci – podopiecznych fundacji „Serce Dziecka” z Warszawy. Trzy miesiące po szczęśliwym powrocie do domu z refleksją wspominają wypełniony niecodziennymi przygodami i doświadczeniami czas podróży.
A wszystko zaczęło się dosyć niewinnie, bo... na plaży w Krynicy Morskiej w sierpniu 2018 roku:
- Byłem na wakacjach nad morzem i niespodziewanie spotkałem Marcina na plaży. Nie mieliśmy ze sobą kontaktu od czasów skończenia liceum, więc zaczęliśmy rozmawiać i wspominać stare czasy. W trakcie naszej rozmowy wspomniałem o moim marzeniu podróży rowerowej do Watykanu. Marcin od razu z wielkim entuzjazmem zaakceptował mój pomysł. Zaczęliśmy nawet obmyślać wstępną koncepcję podróży. Dziś wiem, że nasze spotkanie nie było przypadkowe... – wspomina Marcin Kątniak.
Niecały rok później szkolni koledzy spotkali się ponownie, aby rozpocząć przygotowania do podróży. Obejmowały one przede wszystkim trening fizyczny oraz poszukiwanie sponsorów
i sprzętu, który umożliwiłby bezpieczną wyprawę do Watykanu:
– Etap przygotowań był dla nas niezwykle intensywnym i trudnym momentem całego przedsięwzięcia. Wspólnie z Marcinem stanęliśmy na głowie aby zrealizować naszą ideę. W tym celu pewnego dnia udaliśmy się do Opola na spotkanie z Kubą Błaszczykowskim. Następnie przez kilka dni pod rząd przemierzaliśmy Warszawę wzdłuż i wszerz poszukując odpowiedniego sprzętu rowerowego. Odwiedziliśmy chyba wszystkie sklepy i serwisy rowerowe w stolicy. Wszystko to było czasochłonne i wyczerpujące, ale zaowocowało w późniejszym czasie – wyznaje Marcin Łątka.
W trakcie przygotowań pojawił się również pomysł na nazwę sportowej inicjatywy. Nazwę „Antykonformiści z Sercem” zaproponował Marcin Kątniak zainspirowany lekturą książki Papieża Franciszka „Bóg jest młody”, natomiast Marcin Łątka zaprojektował i wykonał logo. W Warszawie chłopcy nawiązali kontakt z Katarzyną Parafianowicz - prezesem zarządu i członkiem rady Fundacji „Serce Dziecka” pomagającej dzieciom z wrodzonymi wadami serca:
– Chcieliśmy nadać naszej podróży głębszy wymiar. Hasło „Antykonformistów” to „Inspirować, Motywować, Pomagać” i w imieniu tych wartości pragnęliśmy ponieść trud podróży. Dzięki współpracy z panią Katarzyną udało nam się zorganizować charytatywną zbiórkę pieniędzy na leczenie trójki dzieci, którymi opiekowała się fundacja - wspomina Marcin Łątka.
Ale „Antykonformiści z Sercem” to nie tylko dwóch Marcinów; w skład ekipy weszły również Magdalena Buks, Monika Pacholska i Aleksandra Majewska, które na miejscu czuwały nad właściwym przebiegiem całej akcji:
- Dziewczyny wykonały kawał świetnej roboty. Przez cały czas trwania akcji byliśmy z nimi w stałym kontakcie i wiemy jak bardzo przeżywały całą akcję. Organizowały zbiórki darów na licytacje, wykonały wiele telefonów do licznych instytucji i zorganizowały nasz powrót do domu. Jesteśmy im bardzo wdzięczni za wszystko co dla nas zrobiły – wyznaje Marcin Kątniak.
„Antykonformiści z Sercem” wystartowali 31 lipca po inauguracyjnej Mszy Świętej i pożegnalnym śniadaniu z Wyszogrodu. Dzień wcześniej w Bazylice Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie w Czerwińsku odbyła się uroczysta lecz skromna Msza Święta z poświęceniem rowerów:
- Zależało nam na zachowaniu skromnego i prywatnego charakteru Mszy. Uczestniczyły w niej nasze najbliższe rodziny i przyjaciele zaangażowani w inicjatywę. Wielkim gestem miłosierdzia ze strony Salezjanów z Czerwińska był „List Pielgrzyma” napisany w trzech językach przez ks. proboszcza Łukasza Mastalerza, ks. Jana Chabierskiego i ks. Jacka Wilczyńskiego, który jak się później okazało bardzo pomógł nam w znalezieniu noclegów na terenie Włoch kiedy zaczęły nam kończyć się pieniądze. Ks. Jan Chabierski modlił się w naszej intencji z pielgrzymami przybywającymi do Czerwińska z całego kraju, więc można powiedzieć, że modliła się za nas cała Polska! Mój dobry przyjaciel Tomasz Agaciński SDB również wspierał mnie duchowo i modlitewnie na odległość, dlatego do ostatnich dni mojego życia będę wdzięczny Salezjanom i całej Parafii Czerwińsk za łaski i dobro, które otrzymałem podczas podróży za sprawą ich wspólnej modlitwy – wyznaje Marcin Łątka.
Trasa prowadziła przez Polskę, Czechy, Austrię i Włochy, a jej pokonanie zajęło Marcinom 16 dni. Marcin Kątniak jako lider i pomysłodawca inicjatywy dokumentował każdy dzień podróży i zachęcał przez media społecznościowe wszystkich wspierających do włączenia się w akcję, natomiast Marcin Łątka zajął się kwestiami logistycznymi i technicznymi podróży, które obejmowały ułożenie etapów trasy, zaplanowanie noclegów, nawigowanie i podstawowy serwis rowerowy. A trasa była karkołomnym wyzwaniem, bowiem prowadziła przez Sudety, Alpy i Apeniny. Do jej pokonania potrzebna była silna motywacja, dobry humor i solidny duch walki:
– Życie trójki chorych dzieci było dla nas wystarczającą motywacją, aby kontynuować podróż. Żeby nie myśleć o czekających na nas trudnościach i pułapkach w wysokich pasmach górskich poprawialiśmy sobie humor rozmową na różne tematy. Rozmawialiśmy o życiu, wspominaliśmy lata szkolne i śpiewaliśmy wspólnie piosenki. Wszystko to tworzyło pozytywną atmosferę, która pomagała nam podtrzymywać ducha walki w trudnych chwilach – mówi Marcin Kątniak.
I rzeczywiście obok zapierających dech w piersiach widoków z Alpejskich szczytów, rowerowa podróż dostarczyła naszym bohaterom również wielu dramatycznych chwil:
– Każdy dzień przynosił nam masę nowych doświadczeń – zarówno dobrych jak i złych. Obok nieocenionej życzliwości spotkanych po drodze ludzi, doświadczyliśmy też licznych przeciwności ze strony natury. W Alpach na wysokości niemal 2000 metrów późnym wieczorem zastała nas okropna burza, której nie zapomnę do końca życia. Bez schronienia i jedzenia uwięzieni na szczycie wysokiej góry podjęliśmy decyzję cofnięcia się 8 kilometrów do miasta, które jeszcze godzinę wcześniej mijaliśmy z uśmiechem na twarzy. Nocleg w hotelu znaleźli nam życzliwi strażacy z miejscowej jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej. Do dziś pamiętam grzmoty błyskawic i przeraźliwe zimno jakie odczuwaliśmy zjeżdżając z tamtej góry, jednak następnego dnia tuż przed południem udało nam się ją zdobyć. Towarzyszyło nam wówczas wspaniałe uczucie, ponieważ tym razem to my zwyciężyliśmy – wspomina Marcin Łątka.
W pamięci chłopców pozostała również niebywała kultura jazdy i pogoda ducha Austriaków:
- Wszyscy z uśmiechem pozdrawiali nas na drodze. Austriacy to naprawdę bardzo życzliwy naród; pewnego razu zatrzymał mnie po drodze pewien człowiek, który oznajmił, że jedziemy drogą nieprzeznaczoną dla rowerów. Od razu zaoferował nam pomoc w znalezieniu odpowiedniej ścieżki rowerowej – mówi Marcin Kątniak.
Po deszczowych Alpach przyszedł czas na upalne Włochy. W słonecznej Italii wysoka temperatura dawał się we znaki naszym podróżnikom:
- Zaraz po pokonaniu włoskiej partii Alp spotkały nas 38 stopniowe upały. W Polsce nie jesteśmy przyzwyczajeni do tak wysokiej temperatury, a we Włoszech jest to codzienność. Źle wpływało to na nasze i tak już odwodnione organizmy, więc prosiliśmy spotkanych po drodze ludzi o wodę. Najgorsze były duszne noce, ale za to dostęp do świeżych, soczystych, egzotycznych owoców rekompensował nam wszelkie niedogodności związane z upałami – wyznaje Marcin Łątka.
15 sierpnia 2019 roku w Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny po 16 dniach ciężkiej podróży dwóch Marcinów zawitało w Rzymie. Nocleg znaleźli w Domu Polskim Jana Pawła II gdzie spędzili 3 dni zanim spotkali się ze swoimi bliskimi i ostatecznie wrócili do domu:
- Zwiedziliśmy Rzym, a potem wspólnie z naszymi rodzinami przekroczyliśmy bramy Watykanu. To było wzruszające doświadczenie, ale najbardziej przeżyliśmy moment modlitwy przy grobie Św. Jana Pawła II. Towarzyszył nam przez całą podróż i cieszymy się, że było nam dane pobyć przez chwilę przy jego grobie – wspomina Marcin Kątniak.
Jaki jest bilans podróży? Na to pytanie odpowiada autor trasy podróży Marcin Łątka, który po powrocie do domu skrupulatnie udokumentował przebieg całej wyprawy:
- Według moich obliczeń w ciągu 16 dni podróży z Wyszogrodu do Watykanu pokonaliśmy rowerami 1845 km, choć dystans ten w rzeczywistości jest dużo większy, gdyż dwa razy musieliśmy zmienić trasę ze względu na niezależne od nas trudności jakie pojawiły się na drodze. Największy dystans udało nam się zrobić pierwszego dnia i wynosił równe 148 km, a średnia podróży to około 115 km na dzień. Etapy trasy to kolejno: Wyszogród – Zduńska Wola – Brzeg – Marianówka – Svitavy – Pasohlavky – Laa an der Thaya – Wiener Neustadt – Leoben – Bad Sankt Leonhard im Lavanttal – Villach – San Vito al Tagliamento – Monselice – Ravenna – Bibbiena – Orvieto – Rzym – Watykan. Spaliśmy pod namiotem, w klasztorach, hotelach, domach pielgrzyma, na ulicy i na cmentarzu, a do kraju wróciliśmy z pięknymi wspomnieniami – oznajmia Marcin Łątka.
Dziś Antykonformiści dziękują serdecznie wszystkim osobom dobrej woli i instytucjom, które przyczyniły się do realizacji inicjatywy „Sportowe Serce Dziecka”:
- Chciałbym serdecznie podziękować wszystkim sponsorom podróży oraz ludziom którzy pomogli nam zrealizować to piękne przedsięwzięcie. Wielkie podziękowania kieruję również do naszych rodzin i przyjaciół, którzy wspierali nas w trakcie podróży – mówi Marcin Kątniak.
- Ja dziękuję wszystkim, którzy wierzyli we mnie i modlili się o mój szczęśliwy powrót do domu. Wiara i modlitwa potrafią być zbawienne i dają oparcie w trudnych chwilach, których było tak wiele na naszej drodze, a ta podróż odmieniła mnie duchowo - wyznaje Marcin Łątka.
Chociaż długa podróż dwóch Marcinów szczęśliwie dobiegła końca, to jej echo trwa nadal.
Warto żyć dla innych i warto pomagać!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie